Chryste Panie! No, tego
to jeszcze nie było! Do kancelarii to różni przychodzili, naprawdę różni. Tacy,
co chcieli spisać umowę kupna-sprzedaży działki na księżycu, zrobić zapis w
testamencie na maszynę do podróży w czasie albo spisać intercyzę, wedle której mąż zachowywał prawo do sprawnej
XVIII-wiecznej gilotyny, dotychczas będącej we wspólnym majątku małżonków. Ale
takiego wariactwa, z którym przyszli ci dwaj, to Małgorzata jeszcze nie miała.
Poczuła się w obowiązku wyperswadować je swoim gościom: